Najlepszy sposób rozwiązywania konfliktów
Scena z musicalu „Życie Maryi”, w której wszyscy kierują swój wzrok na Jezusa.
Podobno nie ma wspólnoty, w której nie byłoby konfliktów. Wydaje się, że to prawda, ponieważ wszyscy jesteśmy grzesznikami, a skoro nimi jesteśmy, nasze serca skore są do dbania bardziej o siebie niż o innych, co oczywiście rodzi konflikty. Jest na to jednak pewien niezawodny sposób.
Na początku chcę Was zaprosić do małego ćwiczenia intelektualnego. Przyjrzyjcie się, proszę, poniższemu obrazkowi:
Prawdopodobnie te osoby nazwaliście: „ONI”.
A teraz spójrzcie, proszę, na drugi obrazek:
Prawdopodobnie te osoby nazwaliście teraz: „MY”.
Na prawie każdej płaszczyźnie, począwszy od spraw błahych (np. „Na jaki film pójdziemy do kina?”), a skończywszy na sprawach poważnych (np. „Jak będziemy wychowywać nasze dzieci?”), możemy tę ilustrację odnieść do siebie. Ta grafika pokazuje nam pułapkę, w którą często sami wpadamy: stawiamy się poza „MY” i wchodzimy w relacje JA – ONI (w małżeństwie: JA − TEN DRUGI). W związku z tym mówimy: „To TEN DRUGI ma problem, to TEN DRUGI powinien coś z tym zrobić. Nie JA. TEN DRUGI jest problemem”. A z problemem, jak wiadomo, się walczy, więc walczę. Niestety, kiedy z kimś walczysz, on (ona) prawdopodobnie będzie się bronił/-a.
Wspólnota „MY”
A gdyby tak jednak przypomnieć sobie, że tworzymy wspólnotę „MY”, że jest coś, co nas łączy? Wtedy nasz schemat będzie wyglądał nieco inaczej. Co się okazuje? Że to nie TEN DRUGI jest problemem, ale problem jest na zewnątrz nas. Może to być brak czasu na wspólną rozmowę, może cechy drugiej osoby (np. porywczość), które ona nie do końca kontroluje, może inne rozumienie różnych pojęć (np. „przyjdę wieczorem” może oznaczać zarówno godz. 19:00, jak i godz. 23:00), itp. Ważne jest to, że to nie ta druga osoba jest problemem, ale problem jest gdzieś obok nas.
Patrzeć w tym samym kierunku
Jak więc w małżeństwie, w przyjaźni, w grupie modlitewnej, a nawet w pracy, zbudować taką wspólnotę „MY”, która w taki sposób będzie podchodziła do pojawiających się konfliktów? Trzeba dążyć w tym samym kierunku.
Zobaczcie, że kiedy dążymy w innych kierunkach, nasze relacje po prostu się rozpadają. Nie jest dobrze również wtedy, kiedy dążymy bezpośrednio w kierunku drugiej osoby, np. kiedy chcemy budować małżeństwo tylko na tym, że żona jest piękna, a mąż zaradny, albo należeć do wspólnoty modlitewnej tylko dlatego, że są tam „fajni” ludzie. Kiedy relacja staje się celem samym w sobie, prędzej czy później się rozpadnie, pojawią się konflikty i rozczarowania.
Wyobraźcie sobie to tak: stoisz z kimś twarzą w twarz. Co się stanie, kiedy będziecie chcieli ruszyć do przodu? Zderzycie się i w najlepszym wypadku skończy się to tylko nabiciem sobie kilku guzów.
Relację „MY” budujemy, patrząc i dążąc w tym samym celu.
I to jest ten tytułowy najlepszy (a może nawet jedyny) sposób na rozwiązywanie konfliktów.
Ale co w takim razie powinno być naszym wspólnym celem? Zapytajmy się najlepszego Nauczyciela relacji, jakiego znała historia: Jezusa z Nazaretu. Na kogo patrzył Jezus i jak On budował relację ze swoimi najbliższymi: z Maryją i Apostołami? Możemy zapytać jak Apostoł Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” (J 14,5), a Jezus nam odpowie: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (J 14,6). Już wiemy, gdzie mamy wspólnie patrzeć i do czego wspólnie dążyć. A co przez całe życie robiła Maryja? Ona przez całe życie patrzyła na Boga i za Nim podążała. Możemy się od Niej tego uczyć.
Wspólne naśladowanie Jezusa to najlepszy sposób budowania relacji.
Jak żyć wspólnym celem na co dzień?
Oto kilka praktycznych rad, jak w codziennym życiu budować wspólnotę patrząc na Jezusa:
1. Wspólnie się modlić i korzystać z sakramentów. W pierwszej kolejności z sakramentu pokuty oraz Eucharystii. Wspólna modlitwa i życie sakramentalne jest najlepszą profilaktyką konfliktów. Wspólna modlitwa jest zwróceniem się ku jednemu kierunkowi, jakim jest Bóg. Dosłowne patrzenie na Jezusa w modlitwie, w domu, na Adoracji Najświętszego Sakramentu, czy we wspólnocie modlitewnej to najlepsze lekarstwo na każdy konflikt.
2. Warto rozmawiać o tym, co dla nas jest najważniejsze, ciągle przypominając sobie, na jakim fundamencie chcemy budować naszą relację. Bardzo wiele naszych konfliktów może wynikać z tego, że zapominamy o celu, ponieważ górę biorą emocje, codzienne zmartwienia, nieporozumienia. Wspólna rozmowa może nam o tym przypomnieć.
3. Nawet jeśli osoba, z którą jesteśmy w konflikcie nie chce z nami rozmawiać albo my nie jesteśmy w stanie rozmawiać z tą drugą osobą (np. czujemy gniew), to niezależnie od tego warto samemu patrzeć na Jezusa, oddawać Mu tę sprawę, pytać, co On zrobiłby na naszym miejscu, prosić o łaskę panowania nad emocjami i o łaskę przebaczenia.
4. Wspólnie wykonywać Boże Dzieła. Nawet jeśli w naszej wspólnocie modlitewnej lub małżeństwie pojawią się konflikty i niedomówienia, których nie możemy teraz rozwiązać (np. emocje są zbyt silne), to poza oddaniem ich Bogu warto również przypomnieć sobie, że jesteśmy razem powołani do wykonywania wspólnych Bożych Dzieł, np. dobrego wychowania dzieci, ewangelizacji, służenia innym. Niech nasze nieporozumienia nie szkodzą także ludziom wokół nas.
5. Rada Świętego Pawła: wymienione powyżej czynności zróbmy najszybciej, jak to możliwe po pojawieniu się konfliktu, najlepiej jeszcze tego samego dnia: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” (Ef 4,26).
Podsumowując: najlepszym sposobem na rozwiązywanie konfliktów i budowanie takich relacji, gdzie nie będą się one pojawiać, jest wspólne, szczere dążenie do dobrej relacji z Panem Bogiem. Wtedy nie tylko jesteśmy bliżej Niego, ale jesteśmy także bliżej siebie. Myślę, że jest to rada nie tylko dla małżonków czy ludzi żyjących we wspólnotach, ale także dla osób poszukujących współmałżonka. Warto patrzeć nie tylko na dziewczynę/chłopaka, który się nam podoba, ale także popatrzeć tam, gdzie ona/on patrzy i zadać sobie pytanie: „Czy w taki sam sposób patrzymy na to, co w naszym życiu najważniejsze?”.
Autor prowadzi bloga o budowaniu dobrych relacji: