Dwa proste kroki do prawdziwej radości
Służba innym daje radość. Członkowie Wspólnoty Guadalupe w trakcie jednej z wyjazdowych posług w Ustce.
Radość jest uczuciem, którego poszukujemy i do którego dążymy. Zwróćcie uwagę, jak wiele z naszych życiowych decyzji motywowanych jest tym, żeby odczuwać radość i zadowolenie. Często jednak szukamy tego uczucia tylko dla siebie i go nie znajdujemy. Żeby być prawdziwie radosnymi, potrzebujemy jeszcze czegoś.
Chciałbym Wam opowiedzieć o dwóch prostych krokach, które moim zdaniem są niezbędnym warunkiem odczuwania prawdziwego spełnienia i radości. Mam nadzieję, że nie odbierzecie tego jako nadinterpretacji, ale mam taką myśl, że te dwie rzeczy, o których opowiem, były udziałem zarówno Pana Jezusa, jak i Maryi, a także wszystkich świętych. Już wyjaśniam, co to za dwa kroki i jak je wykonać w swoim życiu.
Te dwa kroki to:
1) Znajdź siebie
2) Oddaj siebie
Dwa kroki do odkrycia prawdziwej radości w życiu codziennym i tym, co w życiu robimy.
Żeby zrozumieć, o co mi chodzi, zapraszam Was do przyjrzenia się im na dwóch płaszczyznach:
1) Życia codziennego i tego, co w życiu robimy
2) Naszej relacji z Panem Bogiem
Dwa kroki w życiu codziennym
Odnaleźć siebie w życiu codziennym oznacza odpowiedzieć sobie na pytania: w czym jestem dobry?, na czym się znam?, jakie są moje talenty? Odnaleźć siebie to znaczy uczyć się, pracować i żyć tak, żeby rozwijać te talenty, zdobywać nową wiedzę i umiejętności. Wszystko po to, żeby zrobić drugi krok - oddać siebie, czyli wykorzystywać to wszystko, „co odnaleźliśmy w sobie”, dla dobra innych ludzi. Bardzo upraszczając, możemy zaprezentować te dwa kroki tak: człowiek idzie do szkoły, uczy się, rozwija, dorasta, idzie na studia, zdobywa wykształcenie i zawód (krok 1.), a następnie już jako dorosły, oddaje to innym, czyli idzie do pracy, gdzie wykorzystuje zdobyte przez siebie kompetencje, zakłada rodzinę, dba o dzieci (krok 2.).
Niby to takie oczywiste, więc dlaczego o tym pisać? Tak, to wydaje się oczywiste, ale zobaczcie, jak często my tego nie robimy i przez to nie odnajdujemy w życiu prawdziwej radości.
Co się stanie, jeśli nie wykonamy kroku 1.?
Bywa tak, że nie wkładamy zbyt wiele starań w „odnalezienie siebie”, nie wkładamy dostatecznego wysiłku w rozpoznanie naszych talentów, tego, w czym jesteśmy dobrzy, odkrycie naszej pasji. Nie wkładamy też wysiłku, żeby rozwijać nasze talenty, uczyć się, pracować nad swoim charakterem. Czy możemy tak przejść do kroku 2.? Co damy innym, jeśli nic nie będziemy mieli? To prawda, że możemy im dać swój czas i zainteresowanie, ale nie do tego jesteśmy powołani. Jesteśmy powołani do tego, żeby maksymalnie odkrywać, rozwijać i wykorzystywać dane nam talenty. Jak wiele poczucia niespełnienia i niezadowolenia wynika z tego, że nie wkładamy wystarczającego wysiłku w odkrycie darów, które złożył w nas Pan Bóg? Czy taka osoba, która nie odkrywa i nie rozwija swoich talentów, będzie dobrze służyć innym, będzie dobrym pracownikiem, będzie dobrym rodzicem?
Jeśli wspinasz się po piramidzie samorealizacji sam, czy wiesz, co zobaczysz na szczycie? NIC. Tam jest pustka.
Co się stanie, jeśli nie wykonamy kroku 2.?
Niestety często jest również tak, że nie wkładamy wysiłku w wykonanie kroku 2., czyli oddania naszych talentów innym. Rozwijamy się i uczymy, chcemy być coraz lepsi (stąd bardzo popularne są różnego rodzaju kursy rozwoju osobistego, itp.), ale chcemy to wszystko zachować dla siebie. Wykorzystywać np. po to, żeby dużo zarabiać, piąć się po szczeblach kariery, odnosić kolejne sukcesy. Do czego to może prowadzić? Do poczucia bycia niepotrzebnym. Jeśli wspinasz się po piramidzie samorealizacji sam, czy wiesz, co zobaczysz na szczycie? NIC. Tam jest pustka. Jeśli nie zadajesz sobie pytania: „komu są potrzebne moje talenty?”, to nigdy nie znajdziesz dobrej pracy i nie zrobisz żadnego biznesu, a nawet jak zrobisz, to będziesz miał poczucie pustki i będziesz zadawał sobie pytanie: „po co ja to robię?”. Prawdziwą radość znajdujemy wtedy, kiedy nasze talenty służą innym, kiedy im je oddajemy.
Dwa kroki do odkrycia prawdziwej radości w relacji z Panem Bogiem.
Dwa kroki w relacji z Panem Bogiem
Co to znaczy odnaleźć siebie w relacji z Panem Bogiem? Tutaj fundamentem jest jedna z pierwszych prawd, o której dowiadujesz się w czasie lekcji religii: jesteś dzieckiem Boga - Pan Bóg Cię kocha. Jedynie w tym prawdziwie odnajdujesz siebie, bo jak powiedział Jan Paweł II: „Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa” (Warszawa, 1979). To jest prawda o Tobie. Prawdą jest również to, że Ty odrzucasz tę Miłość, czyli jesteś grzesznikiem, ale Bóg się tym nie zraża i specjalnie dla Ciebie wysłał na świat Swojego Syna, po to, żeby umarł dla Ciebie i na nowo odbudował Twoją relację z Ojcem. Odnajdujesz się w tym? Jeśli tak, to niczego Ci nie brakuje i żyjesz w ciągłym uwielbieniu Boga tak, jak żył Jezus i jak żyła Maryja. Co więc jest drugim krokiem? Oddajesz siebie. Oddajesz siebie całkowicie Bogu, a także ludziom, do których on Ciebie posyła w Twojej codzienności. Oddajesz innym Boga, którego odnalazłeś/aś i któremu pozwoliłeś siebie odnaleźć.
Co się stanie, jeśli nie wykonamy kroku 1.?
Czy bardzo często nie jest tak, że szukamy siebie bez Boga? Nie odnajdujemy siebie jako dziecka Bożego, którego Pan Bóg kocha i obdarza potrzebnymi łaskami. Bez odkrycia tej pierwszej podstawowej prawdy, nasze życie nigdy nie będzie prawdziwie radosne, bo zawsze będzie mnóstwo powodów do zmartwień. Czasami jest też tak, że chcemy iść do innych i im służyć, bo tak podpowiada nam nasze sumienie, ale jak możemy wtedy przejść do kroku 2., co możemy dać innym, jeśli sami nie będziemy mieli sił od Pana Boga?
Co się stanie, jeśli nie wykonamy kroku 2.?
Może się zdarzyć również sytuacja, że nie będziemy chcieli dzielić się tym, co mamy od Pana Boga. Jednak moim zdaniem jest to mało prawdopodobne. Jeśli naprawdę odkryjesz Boga i doświadczysz Jego miłości, to razem z apostołami powiesz: „Nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli” (Dz 4,20). Jesteśmy jednak wolni i chociaż „miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5, 14), to czasami nie dzielimy się nią z innymi. A kiedy się nią nie dzielimy , to tak jakbyśmy jej nie mieli. Bogaty jest nie ten, kto dużo ma, ale ten, kto dużo daje.
Prowadzenie innych do Pana Boga i życie dla innych daje prawdziwą radość.
…życie owocami Ducha to nie tylko radość dla Ciebie, ale też radość dla ludzi wokół Ciebie, bo przecież każdy chce być z osobą, która tak kocha.
To jest prawdziwa radość, kiedy ludzie (w tym Ty sam/a) patrzą na Ciebie i nie widzą już Ciebie, Twoich wad, słabości, egoizmu, ale widzą Miłość Boga, która sprawia, że potrafisz kochać, wychodzić do nich, żyć dla nich i dzięki której Duch Święty przynosi w Tobie owoce: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Gal 5, 22-23). Nie mów, że nie chcesz taki/a być? Co więcej, życie owocami Ducha to nie tylko radość dla Ciebie, ale też radość dla ludzi wokół Ciebie, bo przecież każdy chce być z osobą, która tak kocha.
To jest prawdziwa radość, kiedy ludzie (w tym Ty sam/a) patrzą na Ciebie i nie widzą już Ciebie, Twoich wad, słabości, egoizmu, ale widzą Miłość Boga, która sprawia, że potrafisz kochać, wychodzić do nich, żyć dla nich...
Moim zdaniem najlepszym przykładem wykonania tych dwóch kroków był oczywiście Pan Jezus. Odnalazł Siebie i oddał Siebie w pełnieniu Woli Ojca (najbardziej wyraźnie widać, że przyjęcie Woli Ojca było osobistą, wewnętrzną decyzją Jezusa w momencie kuszenia w Ogrójcu, gdzie Jezus mówi: „Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie” (Łk, 22, 42)). Mam takie przekonanie, że Pan Jezus umierając na krzyżu, chociaż bardzo cierpiał, był szczęśliwy, ponieważ ostatecznie zrobił to, do czego był powołany i to, co chciał zrobić. Na marginesie warto dodać, że bycie blisko Pana Boga sprawia, że te dwie sprawy stają się jedną: to co masz zrobić (powołanie, obowiązek, głos sumienia) i to co chcesz zrobić (pragnienia i marzenia).
Myślę, że bardzo podobnie możemy interpretować życie innych osób oddanych całkowicie Bogu. Przede wszystkim Maryi, która odnalazła siebie w służbie Bogu: „niech Mi się stanie według Twego Słowa!” (Łk 1, 38) albo też Świętego Maksymiliana, który odkrył i wykorzystał powierzone mu talenty, stwarzając medialne imperium służące Niepokalanej. To właśnie on podał receptę na szczęście, które polega na tym, że nasza wola zgadza się z Wolą Bożą (małe „w” równa się duże „W”).
Zachęcam Cię więc do tego, żeby w taki sposób dążyć do prawdziwej radości w życiu:
1. Patrz na siebie jako na umiłowane dziecko Boże, obdarzone mnóstwem talentów. Dziękuj za nie i pytaj Pana Boga, jakie dał Ci dary i jak możesz je rozwijać. Proś o więcej, bo przecież Pan Bóg jest hojny. Jeśli przychodzi Ci to z trudem, klęknij przed Najświętszym Sakramentem i wpatruj się w Jezusa.
2. Nie zatrzymuj tego wszystkiego dla siebie. Służ tym, co masz Panu Bogu i innym ludziom. Zadawaj Mu pytania: gdzie jestem potrzebny? Gdzie będę mógł/mogła maksymalnie wykorzystywać powierzone mi dary? Wciąż zadawaj sobie i Bogu te pytania: kiedy zastanawiasz się nad swoją edukacją, szukasz pracy, chcesz dołączyć do wspólnoty, chcesz budować małżeństwo, czy chcesz robić biznes. Nie pytaj: co ja będę z tego miał, ale co ja mogę dać innym. I nie bój się - Pan Bóg Ci to hojnie wynagrodzi, bo tylko oddając siebie w relacji z Nim, tak naprawdę znajdujemy siebie tak, jak rzucone w pole ziarno nie wyda plonu, dopóki nie obumrze (J 12, 24).
Autor prowadzi bloga o budowaniu dobrych relacji: