Panie Boże, prowadź!
Każde z nas gorąco pragnęło połączyć się sakramentalnym węzłem małżeńskim z osobą, która podoba się Bogu. Dzięki Jezusowi i Maryi nasze marzenia się spełniły.
Katarzyna
Przez wiele lat modliłam się o to, abym spotkała na swojej drodze życia przyszłego dobrego męża. Modliłam się w Róży Różańcowej o dobrego męża oraz za wstawiennictwem świętego Józefa. Jednak lata mijały, a ja nadal byłam sama. Bardzo chciałam żyć w czystości przedmałżeńskiej i raczej wątpiłam w to, że znajdę odpowiednią osobę dla siebie. Pan Bóg w swoim planie uformował mnie oraz mojego przyszłego męża we Wspólnocie. Tam poznaliśmy, jak dobry jest Bóg i że kocha wszystkich bez wyjątku. To Miłość Boża nauczyła nas kochać. Dzięki tej Miłości jesteśmy dzisiaj małżeństwem.
Damian
Jako chłopiec bardzo pragnąłem założyć w przyszłości rodzinę albo zostać księdzem. W tamtym czasie w czasopiśmie mojej Mamy przeczytałem, że pewien hollywoodzki aktor pragnie ożenić się, kiedy pozna dziewczynę choć w połowie tak dobrą, jak jego mama. Bardzo mi się to spodobało i również postanowiłem, że jeśli mam się z jakąś kobietą ożenić, to z taką, która spełni ten warunek.
Mijały lata, lecz bezowocnie, ponieważ m.in. byłem nieśmiały i miałem za duże wymagania w stosunku do innych. Przez to wielu ludzi nie chciało mieć ze mną kontaktu (i się im nie dziwię). W międzyczasie powoli odkrywałem to, co mam w sercu: pragnąłem przepięknej uroczystości ślubnej, panny młodej ubranej skromnie, żeby jak najwięcej ciała miała zakryte (w stylu panien młodych sprzed II wojny światowej); wesela bez alkoholu ani śpiewania „Gorzka wódka”, za to ze spokojną muzyką; z taką żoną pragnąłem zamieszkać w mieszkaniu bez telewizora, żeby móc z nią dużo rozmawiać. Jednak która kobieta by chciała ze mną dużo rozmawiać? Przecież nie potrafiłem porozumieć się nawet z Mamą, siostrą, koleżankami w klasie czy w szkole. Modliłem się do Boga, żeby coś zdziałał.
Nadszedł czas dojrzewania. Brakowało mi tego, czego bardzo pragnąłem − dobrych kontaktów z ludźmi. Byłem sfrustrowany. Nie zdążyłem rozwiązać tego problemu, a pojawił się kolejny. Wpadłem w problemy z czystością. W pewnym momencie nie byłem w stanie czysto spojrzeć na dziewczyny. Wstydziłem się tego. Mimo to walczyłem. Spowiadałem się. Pilnowałem się. Czytałem czasopismo „Miłujcie się!”, które mnie do tego zachęciło i które mi w tym pomagało.
Oblicze Pana Jezusa konającego na Krzyżu wyhaftowane przez Kasię.
Poszedłem do liceum, potem na studia. Po nich wstąpiłem do Wspólnoty Guadalupe. Stopniowo Bóg uzdalniał mnie coraz bardziej do miłości, do otworzenia się na bliźnich, pomógł mi stanąć w prawdzie, na nowo odkryć godność dziecka Bożego. Dał mi poznać część mojej nędzy. I dzięki temu także innych przyjąć takimi, jakimi są, i pomagać im się uświęcić. Poprzez poświęcanie swojego czasu oraz talentów innym, poprzez posługi (m.in. jako animator młodzieży ze Wspólnoty Rodzin Guadalupiańskich) nauczyłem się dawać z siebie i czerpać z tego radość („Ludzie mówią: «Czas to pieniądz», a ja wam mówię: «Czas to miłość»” − bł. Kard. Stefan Wyszyński). Formowałem się, ćwiczyłem się w pokorze. Bardzo dziękuję moim Kolegom ze Wspólnoty, którzy sami dawali mi przykład pracy nad sobą oraz gorąco mnie do tego zachęcali. Błahe sprawy, które dotychczas mnie zajmowały, stały się dla mnie nieważne. We Wspólnocie dowiedziałem się więcej o cnocie czystości i gorąco zapragnąłem żyć w ten sposób, zawalczyć o nią. Dużo i pobożnie modliłem się na Różańcu za wstawiennictwem Maryi, ofiarując te modlitwy Jezusowi. Nie modliłem się o żonę, ale bym swoim życiem wypełnił Wolę Bożą. Jeszcze nie znałem mojej przyszłej Żony, a już (nie do końca świadomie) zacząłem pracować nad sobą i walczyć ze swoimi słabościami, żeby stać się lepszym człowiekiem, a także mężem dla Niej.
Po pewnym czasie nie mogłem znaleźć pracy i żyłem skromniej, ubogo. Także zacząłem pomagać Siostrze Zakonnej związanej z naszą Wspólnotą: robiłem zakupy, kupowałem leki, pomagałem sprzątać, gotować, także przy pracach w ogródku. Razem się dużo modliliśmy. Ja modliłem się także za wstawiennictwem św. Józefa (którego figura stała w Domu Zakonnym), aby pomógł mi odkryć Wolę Bożą i Ją wypełnić. Podejrzewałem, że skoro żyję w ubóstwie, kształtuję się w czystości i formuję się w posłuszeństwie, to być może w ten sposób Bóg upomina się o mnie i pragnie, abym został kapłanem albo zakonnikiem. Rozeznawałem to i powoli szukałem Dni Skupienia oraz Zakonu, do którego być może pośle mnie Bóg. Najpierw chciałem, poprzez swoje codzienne życie, poprawić w sobie kilka rzeczy, aby być lepszym kapłanem: poznać pracę fizyczną, życie w ubóstwie, pogłębić relację z Rodziną, poprawić relacje z kobietami. Dlatego dużo z nimi rozmawiałem. Ale nie z myślą o małżeństwie.
Nigdy nie podejrzewałem, że kiedykolwiek będę tyle rozmawiał z jakąś niewiastą i tak dużo czasu z nią spędzał, i nadal będzie to dla mnie mało.
Wtedy (styczeń 2019 r.) do Wspólnoty dołączyła Kasia. Ona także przychodziła do Siostry Zakonnej i pomagała: czasem sama, czasem ze mną. Kiedy pomagaliśmy razem, rozmawialiśmy ze sobą. Stopniowo poznawałem Kasię coraz lepiej. Po każdej naszej rozmowie sądziłem, że to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe, i przy następnej rozmowie okaże się, że Kasia nie jest aż taka wspaniała. Ale była (i jest). Kasia zachwyciła moje serce swoją dobrocią (bo przecież tyle dziewczyn jest na miejscu, w Lublinie, i nie przychodzą pomagać, a Kasia dojeżdża po 20 km). Nigdy nie podejrzewałem, że kiedykolwiek będę tyle rozmawiał z jakąś niewiastą i tak dużo czasu z nią spędzał, i nadal będzie to dla mnie mało. Na moje imieniny (23 lutego 2019 r.) Kasia podarowała mi, wyhaftowane własnoręcznie, Oblicze Pana Jezusa konającego na Krzyżu. Pięknie zapakowane. Z zastrzeżeniem, żebym otworzył dopiero u siebie na stancji. Kiedy już otworzyłem, zaniemówiłem z wrażenia. Z otwartą buzią, z Obliczem w ręku, powoli usiadłem, bo nogi się pode mną ugięły. Napisałem Kasi sms-a z podziękowaniem. Pytałem się Boga: „Panie Boże, Ty sobie chyba ze mnie żartujesz. To ja doszedłem do takiego momentu, że formuję się na Twojego kapłana, szukam sobie Dni Skupienia, a Ty mi przysyłasz TAKĄ niewiastę?”. Miałem kłopot, którego się nie spodziewałem. Bóg dał mi tę łaskę, by poznać moje serce i pokazał, że pragnie, abym poszedł w kierunku Kasi. Wtedy, jak w przypowieści o skarbie w polu (Mt 13, 44), zrezygnowałem z błahostek, aby wyrobić się z obowiązkami i mieć więcej czasu dla Kasi. Jechałem na Taizé do Wrocławia (koniec grudnia 2019 r.). Kasia dała mi się namówić, żeby także pojechała. Kiedy wracaliśmy pociągiem do Lublina, pragnęła założyć mi na rękę mój łańcuszek niewolnictwa maryjnego (bo od rekolekcji w sierpniu nie mogłem go założyć). Mówiłem, że samymi rękami nie da rady, ale uparcie próbowała prawie całą drogę. Nie dała rady. Dlatego na rekolekcje wspólnotowe do Kodnia (luty 2020 r.) zabrałem ze sobą dodatkowo kombinerki. Na miejscu dałem je Kasi, żeby założyła mi mój łańcuszek na rękę. Nie wiadomo, czy była bardziej zaskoczona, czy zachwycona. W marcu 2020 r. byliśmy ze Wspólnotą na posłudze w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Prawie całą drogę powrotną w autokarze rozmawialiśmy ze sobą. To była nasza ostatnia wspólna posługa.
Wtedy nadeszła pandemia koronawirusa, a z nią obostrzenia. Musiałem wyjechać z Lublina do swojej wsi. Tam Oblicze Jezusa miało swoje honorowe miejsce i na półce, i w moim sercu. Zacząłem pracować. Już się z Kasią nie mogłem widywać. Mogliśmy co najwyżej rozmawiać przez telefon. Mogłem rzadko, ale za to po kilka godzin. Żeby móc się spotykać z Kasią, za pieniądze odłożone z pensji, zdałem prawo jazdy (za 12. podejściem – gdyby nie wstawiennictwo św. Rity, w ogóle bym nie zdał). Pierwszy raz przyjechałem do Kasi 26 lipca 2021 r. (we wspomnienie św. Anny, Patronki Rodzin). Rodzice Kasi bardzo dobrze mnie przyjęli – aż sam byłem zdziwiony. Spotykałem się z Kasią, kiedy tylko mogłem. Dużo się razem modliliśmy: litanią do św. Józefa, na Różańcu, modlitwą Wielbię Rany i Krew Chrystusa(tzw. Litania Zwycięstwa). Kasia miała nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia, a ja do Krwi Chrystusa, więc po Koronce do Bożego Miłosierdzia odmawialiśmy jeszcze Litanię do Krwi Chrystusa oraz modlitwę Wielbię Rany i Krew Chrystusa.
Coraz lepiej poznawaliśmy siebie, swoje światy. Pisaliśmy do siebie listy miłosne i wręczaliśmy je sobie na koniec spotkania. Rozeznałem, że Bóg pragnie, abym spędził z Kasią resztę życia. Sam też byłem już na milion procent pewien, że chcę, aby to Kasia została moją żoną. Nie wiedziałem tylko jednego – czy Kasia uznała mnie za już gotowego i godnego, aby przyjęła moje potencjalne oświadczyny. Podczas jednego ze spacerów sama dała mi między wierszami do zrozumienia, że tego oczekuje. Dlatego zrobiłem jej niespodziankę i w jej urodziny (16 listopada 2021 r.) jej się oświadczyłem. Skoro miała to być niespodzianka, nie mogłem zabrać Kasi do jubilera, żeby przymierzyła pierścionek zaręczynowy. U jubilera sam wybrałem pierścionek (znałem Kasię już dosyć dobrze i wiedziałem, jaki mniej więcej będzie się jej podobał). Poprosiłem ekspedientkę, by go sobie założyła na palec, przeskanowałem ją wnikliwie od góry do dołu, porównałem jej figurę z figurą Kasi, jej palec z palcem Kasi i uznałem, że na palec Kasi będzie też pasował. Na wszelki wypadek zapytałem wciąż będącą w szoku ekspedientkę, czy gdyby pierścionek nie pasował, to będę mógł go wymienić czy poszerzyć. Powiedziała: „Tak”. Do Kasi przyjechałem z pierścionkiem w plecaku, bez kwiatów ani garnituru (ponieważ miała być to niespodzianka). Oświadczyłem jej się w domu, po Mszy Świętej (na niej Duch Święty natchnął mnie, w jaki sposób się oświadczyć). Była w szoku i powiedziała: „Tak”. Poprosiłem Rodziców Kasi o błogosławieństwo. Udzielili nam go, byli bardzo szczęśliwi. Zostaliśmy narzeczonymi i przygotowywaliśmy się do ślubu.
Kasia zachwyciła moje serce swoją dobrocią.
Nastał styczeń 2022 r. Musiałem skończyć pracę po 12 godzin w moich okolicach, bo jeszcze nie mieliśmy prawie nic przygotowanego do ślubu. Kasia modliła się za wstawiennictwem św. Józefa o pracę i o stancję dla mnie. Pracę znalazłem ja, stancję − Kasia. Zamieszkałem na stancji w mieście Kasi. Pracowałem po 8 godzin. Mieliśmy więcej czasu, aby się spotykać, rozmawiać oraz przygotowywać się do ślubu.
Chodziliśmy na cotygodniowe nauki przedmałżeńskie. Przygotowywaliśmy się bardzo rzetelnie do ślubu – dużo rozmawialiśmy na zadane tematy, a te z nich, których nie zdążyliśmy przerobić na naukach, dokańczaliśmy u Kasi. Codziennie ćwiczyliśmy przysięgę małżeńską (także teraz, już po ślubie, mówimy ją sobie praktycznie codziennie).
Pragnęliśmy żyć w czystości przedmałżeńskiej. Czytaliśmy Pismo Święte, artykuły i świadectwa z czasopisma „Miłujcie się!”, a także artykuły z naszego kwartalnika „Czas Maryi” (m.in. o przebaczeniu, wdzięczności) oraz z książeczek wydanych przez naszą Wspólnotę. Dla mnie osobiście takim mottem przewodnim okresu naszego narzeczeństwa był fragment modlitwy młodego Tobiasza: „A teraz nie dla rozpusty biorę tę siostrę moją za żonę, ale dla związku prawego” (Tb 8, 7).
Kasia przyznała mi, że kiedy dawała mi wyhaftowane Oblicze Jezusa, to miała intencję, żebyśmy się kiedyś razem przed Nim pomodlili. I wyznała mi, dlaczego w drodze powrotnej z Taizé z Wrocławia chciała mi nałożyć łańcuszek aż tak bardzo. Otóż w duchu postanowiła, że jeśli mi go nałoży, to znak, że to ja będę jej mężem. A bardzo tego chciała. Dlatego tak bardzo się zachwyciła, kiedy w Kodniu dałem jej kombinerki.
Chwała Panu i cześć Maryi w przepięknym, świętym sakramencie małżeństwa!
Okazało się, że nasza Siostra Zakonna także wyjechała z Lublina. Napisaliśmy do Niej list. Przysłała do nas list z podziękowaniami, a ostatnie zdanie z tego listu jest tytułem tego świadectwa. Dziękujemy i pamiętamy w modlitwie, Siostro!
Nasza przepiękna, uroczysta ceremonia ślubna odbyła się 23 kwietnia 2022 r. Co do czytań ślubnych nie mieliśmy wątpliwości. Oczywiście modlitwa Tobiasza (Tb 8, 1-9), słowo o łagodnym napominaniu i że miłość to „jedni drugich brzemiona noście” (Ga 6, 1-10) oraz przykład dany nam przez Jezusa, gdy umył nogi swoim Apostołom (J 13, 1-15.34-35).
Razem z Kasią dalej praktykujemy zasady Wspólnoty Guadalupe: uczestniczenie we Mszy Świętej w niedzielę i drugiego dnia w tygodniu, Adorację Jezusa przed Najświętszym Sakramentem przynajmniej pół godziny w tygodniu, modlitwę różańcową, Komunię Świętą, spowiedź przynajmniej raz w miesiącu, czytanie Pisma Świętego.
Dziękuję naszym Rodzicom za to, że służą nam dobrą radą, pomagają w codziennych sprawach.
Na koniec skieruję się do mojej Żonci, Kasiuni: Dziękuję Ci za to, że jesteś dla mnie nieocenioną podporą i wsparciem. I za to, że stawiasz mi mądre wymagania (np. żebym się spowiadał przynajmniej raz na miesiąc, żebym co niedzielę nabożnie uczestniczył we Mszy Świętej, żebyśmy się razem modlili). Bardzo Cię kocham. Niech Bóg nam błogosławi. Chwała Panu i cześć Maryi w przepięknym, świętym sakramencie małżeństwa!
Miłość Boża nauczyła nas kochać. Dzięki tej Miłości jesteśmy dziś małżeństwem.
Przypisy:
1 https://www.cpps.pl/czytelnia/modlitwy/litania-zwyciestwa.html
2 Kwartalnik „Czas Maryi”, Numer 2020/01 (9), autor: Michał Czakon; https://www.guadalupe.com.pl/kwartalnik/artykuly/2020/numer-2020-01-9/728-przebaczenie-dlaczego-warto-bezwarunkowo-przebaczac
3 Kwartalnik „Czas Maryi”, Numer 2019/03 (7), autor: Michał Czakon; https://www.guadalupe.com.pl/kwartalnik/artykuly/2019/numer-2019-03-7/713-wdziecznosc-piekne-narzedzie-budowania-prawdziwych-relacji
4 Książka Czas Maryi. Czas na czystość, A. Beszłej, Lublin 2019 (polecam zwłaszcza rozdział Nasza strategia, str. 47) oraz Książka Czas na czystość. Poradnik i świadectwa, A. Beszłej, Lublin 2019 (polecam zwłaszcza rozdziały Porady dla mężczyzn, str. 20 oraz Porady dla kobiet, str. 28)